Wchodzę w to jak dziobek narty w puszek! Ale czy Bieszczady to dobre miejsce na skitury? Ja po zaledwie trzech dniach foczenia po przykrytych śniegiem bieszczadzkich połoninach powiem, że tak, idealne. Ale prawda jak zwykle leży gdzieś po środku i odpowiedź brzmi: to zależy. Jeśli szukasz stromych, technicznych podejść na każdym kroku, dużej ilości przewyższeń, przetartych
PODKARPACKIE NA WAKACJE! A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady…? 2016-07-28 PODKARPACKIE NA WAKACJE! A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady…? W Bieszczady przyjeżdża się ponoć raz, później się tylko wraca… Kto był, ten z pewnością się z tym zgodzi. Bieszczady to miejsce niepowtarzalne, wręcz magiczne, a połoniny mają w sobie coś, co urzeka na zawsze. Co sprawia, że te góry są tak wyjątkowe? Może burzliwa historia, jaka przetoczyła się przez ten region? Może ludzie, którzy tu uciekają przed zgiełkiem wielkiego świata? A może dzika przyroda, która odbiera sobie to, co kiedyś zabrał jej człowiek? Jednym z obowiązkowych punktów, które należy odwiedzić przy okazji pobytu w Bieszczadach, jest Chatka Puchatka, czyli schronisko na Połoninie Wetlińskiej stworzone i prowadzone przez człowieka który, kiedy pierwszy raz przyjechał w Bieszczady to poczuł, że tu jest jego miejsce na Ziemi. Rzucił więc wszystko i osiadł tu na stałe. Łatwo jednak nie było. Co go przywiodło w Bieszczady? Ludwik Pińczuk urodził się w Jugosławii, ma jednak polskie korzenie. Jego dziadek wyemigrował do ówczesnych Ausrto-Węgier, tam na świat przyszedł jego ojciec i on sam. Być może rodzina nadal by tam mieszkała, gdyby nie emisariusze polskiego rządu, których zadaniem było poszukiwanie rodaków poza granicami i nakłanianie ich do powrotu do kraju. W ten sposób Lutek wraz z rodzicami trafił do Bolesławca, ponieważ władzom ludowym najbardziej zależało na zasiedleniu tak zwanych ziem odzyskanych. Tam skończył oskołę górniczą i rozpoczął pracę w kopalni na Górnym Śląsku. Jednym z powodów jej podjęcia była chęć uniknięcia powołania do wojska. Do pracował pod ziemią, a później uczył się w technikum wieczorowym. Wszystko zmieniło się, gdy pewnego dnia przypadkowo otrzymał ulotkę zachęcającą do sezonowego wyjazdu w Bieszczady, do pracy przy zbieraniu jagód. Wziął cały przysługujący mu urlop w kopalni i przyjechał pociągiem do Sanoka, a potem na pace ciężarówki jadącej na pusto po drewno, do Cisnej i dalej do bazy Przedsiębiorstwa „Las” w Dołżycy. W miejscu tym zbierała się młodzież z całej Polski. Za uzbieranie 5 kg dziennie jagód można było otrzymać nocleg pod namiotem i wyżywienie. Lutek okazał się dobrym zbieraczem. Jego codzienny zbiór wynosił 10-15 kg. Po lecie spędzonym na świeżym powietrzu, w słońcu i miłym towarzystwie z ciężkim sercem wrócił na Śląsk. Następnego roku ponownie przyjechał na jagody. Po zebraniu obowiązkowych 5 kg wędrował po okolicy. W 1961 roku przyjechał w Bieszczady już na stałe. Przy zbiorze jagód nadal pracował, ale wykonywał już zadania specjalne takie jak poszukiwanie jagodzisk, zakładanie baz oraz doprowadzanie do nich grup zbieraczy. W tym czasie zbierał nawet 70 kg jagód dziennie. Jesienią po zakończonych zbiorach zamieszkał w ziemiance w Berehah, która kiedyś służyła za schron. Wstawił do niej drzwi, a z metalowej beczki zrobił kominek. Zimę przetrwał głównie dzięki zgromadzonym zapasom. Raz na dwa, trzy tygodnie wyprawiał się do sklepu w Dwerniku, często w śniegu po pas. Trudne początki schroniska Wtedy to na prowizorycznych rakietach śnieżnych własnej roboty, po raz pierwszy zapuścił się na Połoninę Wetlińską i zobaczył pierwszy raz budynek, który po przeniesieniu granic przestał służyć wojsku jako punku obserwacyjny. Latem gospodarowali w nim harcerze, a zimą stał opustoszały. Jak później wspominał, niemal od razu przyszła myśl o osiedleniu się w tym miejscu. Jednak nie było to proste. Zarząd PTTK w Rzeszowie, który formalnie był właścicielem budynku na Wetlińskiej najpierw zaproponował Lutkowi prowadzenie bazy PTTK w Berehah. Organizowano wówczas obozy wędrowne, a między Wetliną, a Ustrzykami Górnymi pozostawała spora luka. Po roku jednak zarząd doszedł do wniosku, że dobrze byłoby jednak wykorzystać budynek na Wetlińskiej. W 1964 roku podpisano umowę na remont i prowadzenie schroniska. Remont okazał się bardzo trudny. Wszystkie materiały trzeba było bowiem wnosić na górę na własnych plecach. Schronisko udało się jednak uruchomić. Oferowało ono dwie skromne sypialnie na piętrze i wodę z sokiem malinowym. Na jakąkolwiek gastronomię nie było warunków ani tez zapotrzebowania. W 1968 roku nastąpiła reorganizacja PTTK w wyniku, której ogłoszono konkurs na gospodarza schroniska. Lutkowi zarzucono, że udzielał schronienia elementowi przewrotnemu i wrogiemu władzy ludowej. Zszedł na dół i przez jakiś czas trudnił się ściąganiem drewna, wypałem węgla, przez jakiś czas prowadził także kemping w Ustrzykach. W tym okresie gospodarze w schronisku na Wetlińskiej zmieniali się, co kilka miesięcy. Warunki bowiem dla wielu okazywały się zbyt trudne. W 1986 roku Lutek powrócił jednak na ukochaną Połoninę Wetlińską i prowadzi schronisko do dziś. Dlaczego Chatka Puchatka? Nazwa Chatka Puchatka chyba wszystkim kojarzy się z bajkowym misiem. Nazwa schroniska ma jednak inną genezę. Jak tłumaczy sam gospodarz schronisko zawdzięcza ją żeglarzowi Leonidowi Telidze, który w jednym ze swoich reportaży napisał, że „czuje się na swojej łajbie zagubionej na bezmiarze oceanu, jak ta samotna Chatka Puchatka na Połoninie Wetlińskiej”. Nazwa ta przypadła mu do gustu i tak już zostało. Co schronisko oferuje turystom? Warunki, jakie oferuje schronisko są bardzo skromne. Dysponuje bowiem jedynie 20 miejscami noclegowymi w dwóch salach zbiorowych, kilka dań gorących, ciepłe i zimne napoje, słodycze. Aby skorzystać z toalety, trzeba udać się do sławojek na zewnątrz z drugiej stronie grani. Wrzątek jest płatny 1 zł. Choć schronisko na Wetlińskiej uznawane jest za najgorsze w Polsce, to jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby komuś odmówiono tu noclegu. Poza tym jest to jedyne schronisko górskie w Bieszczadach, pozostałe położone są w dolinach, zatem trud jego prowadzenie jest nieporównywalnie większy. Wszystkim, którzy zechcą narzekać na okropne warunki przypominamy, że znajduje się ono 500 metrów w linii prostej od najbliższego źródła, aby do niego dojechać trzeba pokonać jednak trzy razy dłuższą drogę i różnicę wzniesień 200 m. Powstało jako wojskowa baza obserwacyjna, a nie z myślą o turystach. Jego przystosowanie do przyjmowania gości wymagało ogromnego wysiłku i determinacji. Najcenniejsza rzeczą, jaką każdy turysta może raczyć się tu do woli i to zupełnie bezpłatnie są przepiękne widoki, a zwłaszcza wschody i zachody słońca. Zdjęcia źródło:
Przypomniało mi się lato, gdy z wielkim plecakiem przemierzałam jako nastolatka połoniny. Wspomniałam zimę, gdy podczas studiów razem z chłopakiem pokonywałam połoninę przewracając się co trzy kroki z powodu wiatru. Teraz też mocno wiało. Pogoda w listopadzie jest słoneczna, acz mroźna, pomimo tego jest pięknie.
„Rzucili pracę i stabilne życie, żeby spełniać marzenia. Wyjechali z Polski, imają się czysto zarobkowych zajęć, by prowadzić mniej skomplikowane życie. Wreszcie czują się szczęśliwi. Bohaterowie.” Każdy z nas łyka tego typu historie bardziej zachłannie niż wynurzający się na powierzchnię nurek głębinowy powietrze. Powtarzamy obiegową opinię, że wiele trzeba było odwagi, aby postawić wszystko na jedną kartę i przebojem zmienić swoje dotychczasowe życie. Podziwiamy ludzi, którzy w spektakularny sposób realizują swoje marzenia. Zazdrościmy im charyzmy, środków, wyobraźni. Ja nie jestem tu wyjątkiem, też tak czuję, tylko jednocześnie mam wątpliwość czy zwiedzanie świata kosztem siedzenia w dusznym biurze to prawdziwy powód do podziwu? Do zazdrości tak, ale do podziwu? Czy prawdziwej odwagi nie wymaga od nas właśnie decyzja o życiu poddanym mniejszej lub większej rutynie? Bo nie oszukujmy się, zwiedzanie świata jest jednak znacznie ciekawsze i chyba nikogo nie trzeba do tego zachęcać, a wytrwałość w biurowej rzeczywistości to dopiero szlifowanie siły charakteru. Codziennie w drodze do pracy mijam Dworzec Centralny. Przechodząc przez podziemia widzę podróżnych, ich bagaże, bilety, paszporty. Wysłuchuję informacji kolejowej i przysięgam, że nie ma dnia w którym nie myślałabym o rzuceniu wszystkiego i ucieczce. Codziennie chcę wsiąść do przysłowiowego pociągu byle jakiego i przełamać rutynę pobudek o 7:15. Pojechać gdziekolwiek, byle dalej stąd, bo wszędzie przecież jest dobrze, gdzie nas nie ma. Co ciekawe, ja szczerze lubię swoją pracę, ba, prawdopodobnie to moja najfajniejsza praca jaką kiedykolwiek wykonywałam. Lubię w niej wszystko i wszystkich, nie denerwuje mnie praktycznie nic. Mimo tego nie potrafię uciszyć w głowie tych głosików, które raz nieśmiało, innym razem całkiem zdecydowanie powtarzają „Wyjedź!”. Zastanawiam się czasem, czy gdybyśmy urodzili się w innym czasie i miejscu to czy bylibyśmy innymi osobami? Niepoliczalny zbiór możliwości nęci, robiąc bardziej wrażliwym ludziom dziurę w mózgu, uniemożliwiając im dokonywanie wyborów. Bo przecież, gdy nic nie jest pewne, wszystko jest możliwe… Wielu z nas marzy o czystym rozdaniu. O nowym początku, w którym nie ma ograniczeń, a każda decyzja jest możliwa. Obiecujemy sobie, że mając drugą szansę wykorzystalibyśmy ją do cna, nie marnując ani chwili. Łudzimy się, że dokonywalibyśmy tylko właściwych wyborów. Smutno nam, że życie szybko ucieka, a my uwikłaliśmy się w zobowiązania. Albo wręcz przeciwnie, że nic nas nigdzie nie trzyma i nie możemy zapuścić korzeni. Pełna ambiwalencja uczuć rozdziera nam głowę. Czy do obowiązków, rutyny i "dorosłego" życia można się przyzwyczaić? A może ludzie dzielą się na dwa rodzaje - na tych spokojnych, którzy trochę bezrefleksyjnie, a trochę dojrzale i zdrowo biorą każdy dzień takim jakim jest i na tych wiecznie niespokojnych duchów, którzy będąc w jednym miejscu, chcieliby być jednocześnie w innym? Sama zadaję sobie to pytanie, przeglądając jednocześnie promocje biletów lotniczych na koniec świata…
WITAM ; )W połowie lipca wraz z moim narzeczonym wybraliśmy się na krótki wypad w Bieszczady, kierując się sloganem : ,, A gdyby to wszystko rzucić i wyjecha
Znalezisko zostało zakopane. Głosowanie na treść nie jest już możliwe. 0 @francuskie #motoryzacja #samochody #citroen Nauczyciel z południa Polski kilka lat temu stwierdził, że szkoda czasu na czekanie, by zrealizować marzenia. "Na starość mam się obudzić któregoś dnia i stwierdzić, że przespałem życie?". Jak pomyślał tak zrobił. Kupił starego Citroena, sam go naprawił i ruszył z dzieciakami w Bieszczady. A potem.. Komentarze (0) : najstarsze najnowsze najlepsze
Warto pojechać w Bieszczady. "Nic piękniejszego nie może nam się przytrafić" 10 marca 2023, 19:55 POLECAMY: "Stan Wyjątkowy": Łamistrajk gra tak, jak chce Kaczyński. To efekt cichego
Warning: chmod(): No such file or directory in /usr/home/workwork/domains/ : runtime-created function on line 1 Fatal error: file_get_contents() (in eval) has been disabled for security reasons in /usr/home/workwork/domains/ : runtime-created function on line 1 Fatal error: file_get_contents() (in eval) has been disabled for security reasons in /usr/home/workwork/domains/ : runtime-created function on line 1

Kiedy pojawia się w nas pragnienie, aby rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady, wtedy naprawdę warto się zatrzymać i zastanowić nad tym, co takiego w tych Bieszczadach jest, czego nie mamy w obecnym życiu. Z całą pewnością Bieszczady dla każdego znaczą co innego. Można jednak zgadywać jakie pragnienia mogą symbolizować.

18+ Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach Koleszka ma ładny ogrodek już a teraz se domek buduje. Taka odpowiedź na tego primitive technology. Kurcze...fundamenty też są i budulec trwalszy. © 2007-2022. Portal nie ponosi odpowiedzialności za treść materiałów i komentarzy zamieszczonych przez użytkowników jest przeznaczony wyłącznie dla użytkowników pełnoletnich. Musisz mieć ukończone 18 lat aby korzystać z • FAQ • Kontakt • Reklama • Polityka prywatności • Polityka plików cookies
\n \n \na moze by tak rzucic wszystko i pojechac w bieszczady
Bieszczady! AchBieszczady, pachnące zapachem pól, kwitnących łąk i wakacjami z dzieciństwa! Pełne widoków bujnych zielonych traw, chabrów i dzwonków!
Ludzi online: 4228, w tym 90 zalogowanych użytkowników i 4138 gości. Wszelkie demotywatory w serwisie są generowane przez użytkowników serwisu i jego właściciel nie bierze za nie odpowiedzialności.
3AsXF2. 475 490 346 312 42 166 248 316 416

a moze by tak rzucic wszystko i pojechac w bieszczady